Kiedy dotyka Cię Bóg nie da się tego pomylić z niczym innym.
Kiedy do mojego życia zaczęła wkraczać wolność widziałam oczami wiary jak Boże DNA wlewa się do mojego organizmu. Zupełnie jakby ktoś wpuszczał nowe krwinki wypełniające mój układ krwionośny. Wiem, że jestem w procesie – może nawet zupełnie na początku. Nie umniejsza to jednak temu, co zaczęło się zmieniać – a na co straciłam wiarę już dawno temu.
Kiedy Boże DNA wypełnia wnętrze zaczyna się ono ogrzewać od wewnątrz. Zmienia się sposób widzenia, słuchania i odczuwania.
Ba, zaczyna się WIDZIEĆ, SŁYSZEĆ i CZUĆ.
Serce kamienne zaczyna mięknąć, a nawet najcichsze pragnienia dochodzą do uszu. To niesamowite, a jednocześnie momentami smutne – bo skłoniło mnie to do refleksji na temat tego jak mocno można się zamknąć, zamrozić i zapomnieć o przyjemności,która pozwala czuć.
Kiedy myślałam, że zmiana odbywa się tylko wewnątrz słyszałam: Dlaczego się smucisz? Dlaczego jest Ci przykro? Widzę, że coś przeżywasz. Jak Ci pomóc? Może odpoczniesz na zwolnieniu?
Te – na co dzień może trudne stwierdzenia przyniosły mi niesamowitą ulgę i wdzięczność. Oznaczały, że widać, że czuje, choć już sama jakiś czas temu zapomniałam o tym, że to jest w porządku coś czuć. Maska, którą ubierałam nabierała mnie samą. Nie pozwalałam sobie na smutek, zapomniałam że mogę być słabsza. Zapomniałam o wzruszeniu i drżeniu wewnątrz mnie, które pokazuje, że coś mnie dotyka. Teraz już wiem…
Kiedy dotyka Cię Bóg nie da się tego pomylić z niczym innym.
