A po mojemu wszystko, co się posiada, ma służyć do tego, żeby zmieniać świat na lepsze, a nie na gorsze. Obojętnie, czy ma się statek, czy parę silnych rąk, pomaga innym tym, co masz.
Jackie French
Kobieta, którą dziś spotkałam miała skórę cienką jak papier i delikatną jak dziecko. Lśniła ona jak aksamit. Nie mogłam oderwać wzroku od jej dłoni. Zgodziła się, żebym zrobiła powyższe zdjęcie. Jest ono punktem wyjścia do tego, co zrodziło się w moich myślach…
Nie muszę pisać, że żyjemy w trudnych czasach. O trudnościach słyszymy wszędzie. Bombardują nas treści związane z walką, ubóstwem, wojną, śmiercią.
Ale są rzeczy, ludzie i czyny niezmienne.
Można się usprawiedliwiać używając argumentów czasu, pieniędzy, obowiązków.
Jestem jednak z tych, którzy wierzą, że dać można zawsze bez względu na stan posiadania.
Można rzucać datkami, darami, prezentami, ponieważ chcemy zrobić coś dla innych z różnych motywacji. Czasami nawet nie patrząc im w oczy…
Najbardziej podniosło mnie w momencie braku motywacji do pracy z ludźmi to, jak ktoś wzruszył się tylko dlatego, że uścisnęłam Jego dłoń.
To nasze „WIDZĘ CIĘ”, skierowane do tego, kto jest obok.
„Gdy podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do skarbony. Zobaczył też, jak uboga jakaś wdowa wrzuciła tam dwa pieniążki, i rzekł: «Prawdziwie powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie».
Łk 21.1-2