Poprzedni wpis o żonie Lota zapoczątkował we mnie rozmyślania na temat KIERUNKU. Zaczęłam myśleć bardziej o tym, w jaki sposób świadomie podążać za tym, co dobre. Związane jest to z tym, że często utożsamiam się z żoną Lota, którą chwila zwątpienia wybija z właściwej ścieżki. Dziękuje Bogu, że nie zamieniam się w słup soli, a spojrzenie w przeszłość już bardziej mnie zatrzymuje niż cofa. Chciałabym jednak nie marnować żadnego cennego dnia na konsekwencje tego, co potem przychodzi do mojego życia wskutek spojrzeń w niewłaściwą stronę.
Kierunek zatem jest bardzo ważny.
Słownik języka polskiego definiuje słowo „kierunek” w następujący sposób:
1. «strona, w którą ktoś lub coś się zwraca albo porusza; też: droga, linia prowadząca do jakiegoś miejsca»
2. «wytknięty cel i sposoby działania lub postępowania»
3. «w sztuce, literaturze, nauce itp.: tendencja»
4. «strona, w którą skierowane jest działanie wojsk, lub pas terenu, na którym są prowadzone działania bojowe»
źródło: https://sjp.pwn.pl/
Kiedy moja przyjaciółka myślała o ważnym projekcie na tym etapie swojego życia definiując go między innymi jako „Kierunek…”; odkryła piękny cytat nieznanego autora, do którego często wracam, a brzmi On tak: „„Kierunek jest znacznie ważniejszy niż prędkość. Wielu ludzi pędzi donikąd!”.
W chwili, kiedy dotyka mnie jakieś słowo, cytat, myśl w pierwszej kolejności odnoszę to do siebie i swoich doświadczeń.
Kiedy oglądam się wstecz, patrze na boki, w dół a nie w górę, związane to jest często z tym, że wpadam w stare schematy myślenia, sposoby zachowań. Wspomnienia zatrzymują mnie i ciągną za sobą lawinę emocji, które uderzają mnie jak kule ognia i mam postawę złamanej osoby.
Idzie za tym myśl, że nadanie właściwego kierunku związane jest także z decyzją, konsekwentnym wyborem i tworzeniem nowych nawyków w swoim życiu.
Jeśli już czytam sytuacje, emocje, zdarzenia, które „wytrącają” mnie z miejsca spokoju a wprowadzają lęk, zamieszanie, gniew, konfrontacje, której się obawiam powinnam wyciągnąć z tego mądrość. Różnie bywa 😉 Rozwaga powinna kierować mnie w tą stronę, że unikam świadomie sytuacji, osób i miejsc, które kojarzą się ze schematami z przeszłości, które mi nie służą.
Nie wiem, czy każdy tak ma – ale ja z pewnością, że kiedy dam przyzwolenie na coś co mnie nie podnosi, a raczej zgniata jest to jak źródło, za którym idzie potok, nadciąga rwąca rzeka, tworzy się wir, który mnie wciąga w cyklon rozpaczy.
Ja już znam ten schemat. Po rozpaczy czuje się niezręcznie, czuje się gorsza, bo kolejny raz dałam się zwieść. Polegałam na własnej sile. Pojawia się wstyd, staram się go kontrolować, ale jedyne, co umiem – to się schować i nagle znów jestem w miejscu izolacji, z którego wychodzę 2 tygodnie odcinając się od ludzi – czując się niegodna dobrych myśli na swój temat.
Czy warto?
Jeśli moją słabością i wyzwalaczem jest strach, to mądrością byłoby nie oglądać horrorów. Jeśli alkohol otwiera we mnie emocje, nad którymi nie panuje, to dobrze byłoby go unikać.
Można bazować na swojej sile i ciągle być w walce udowadniania, że to już nic mi nie robi wystawiając się na próby, by zobaczyć jak duża jest moja sprawczość w danym temacie, ale czy warto ryzykować?
Czy jeśli słowo rodzica mówi, że ogień może zrobić mi krzywdę naprawdę mądre byłoby sprawdzanie tego wchodząc do płonącego budynku?
To jest sprawczość, dojrzałość i odpowiedzialność za kierunek.
Odkryłam, że podążanie za tym co dobre jest naturalnym pragnieniem każdego człowieka, czasami jednak dzieje się coś w naszym życiu, co zaczyna nas okłamywać, że nam się to nie należy ponieważ:
i tu pojawia się milion pomysłów, aby usprawiedliwić chęć zejścia i zawrócenia z dobrej drogi.
Nie poznałam jeszcze w swoim życiu osoby, która nie miałaby trudnych doświadczeń w swoim życiu. Jednak każda z tych osób jest w innym miejscu, ponieważ inaczej sobie z tym poradziła. Jeśli ktoś pochodzi z trudnego miejsca, został okradziony brakiem uwagi, dobrymi wzorcami to zna tylko jeden schemat funkcjonowania, ponieważ nie poznał nikogo i niczego co mogłoby być alternatywą. Osobiście uważam, że pragnienie zmiany jest w każdym, bo kto nie chce mieć dobrych rodzin, przyjaciół, mieszkań, pracy i godnego finansowo życia. Więc wszystko związane jest z tym, co zrobimy z ziarnem bólu, które kiedyś dotknęło naszego serca. Jaką to przyniosło decyzję i postawę? Gdzie skierowaliśmy nasze kroki?
Odkryłam niedawno piosenkę z playlisty „Polskie Hity” na Spotify, która bardzo obrazowo pociągnęła we mnie temat kierunku, decyzji, sprawczości i tęsknoty za rozwiązaniem,.
Ja ją troche pokroję, zachowując sens, aby pokazać i nazwać to, o co mi chodzi.
„Anyżowe żelki” Chivas
„Młody Say10, młody border pozdrawia rodziców i moją siostrę
A najlepsze, że najgorsze chwile wcale nie kojarzą się z domkiem
(…)
Wyjdę sobie na dwór, bo mieszkam sam
Spotkam kogoś, kto mnie słucha i kojarzy twarz
Jest podobna do Jezusa, to trochę pojebane
Bo nie jestem jego fanem, ale fajnie, gdyby był
Czas na kolację, a nie się tylko uzależnić
Ta smakuje jak anyżowe żelki
Razem wyjdziemy na dwór, kiedy wyjdę z depresji
Czas na kolację, zwykle jadam tabletki
Bo chciałbym żyć, a nie się tylko uzależnić
Ta smakuje jak anyżowe żelki
(…)
Czekałem na duży przelew, by kupić dużą rzecz
Teraz czekam aż ten szelest zacznie może trochę cieszyć
To brzmi jak zaburzenie, bo każdy chce pieniędzy
A jak miałbym mówić szczerze, to mi lepiej było bez nich
Jestem dużym dzieckiem, ale tak bardzo
Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo dużym dzieckiem
Co jest przeklęte, no bo jestem dzieckiem przekleństw
Ale to w sumie mi super nie przeszkadza, wow, wow
Czas na kolację, zwykle jadam tabletki
Bo chciałbym żyć, a nie się tylko uzależnić
Ta smakuje jak anyżowe żelki
(…)”.
Na dzień dzisiejszy piosenka ma 1,7mln wyświetleń na portalu YouTube i jak wspomniałam znajduje się w takich składankach jak „Polskie Hity”. To, co dla mnie wybrzmiało w tej piosence to takie słowa i stwierdzenia jak:
– młody border – potoczny zwrot dot. osoby z zaburzeniem borderline: pograniczne zaburzenie osobowości
– Jest podobna do Jezusa, to trochę pojebane, bo nie jestem jego fanem
– razem wyjdziemy na dwór, kiedy wyjdę z depresji
– zwykle jadam tabletki, bo chciałbym żyć
– każdy chce pieniędzy, a jak miałbym mówić szczerze, to mi lepiej było bez nich
– jestem dużym dzieckiem
– jestem dzieckiem przekleństw, ale to w sumie mi super nie przeszkadza
Jest historia trudnego miejsca, jest również znajomość kogoś, kim był Jezus. Pojawia się pragnienie wyjścia z miejsca bólu i depresji, karmienie siebie lekami i próba zaspokojenia tego miejsca pieniędzmi, które ostatecznie nie przynoszą zmiany. Jest sposób myślenia o sobie jako o dużym dziecku w miejscu przekleństwa i co najbardziej dla mnie istotne w tej historii: przyjęcie rozwiązania: „ ale to w sumie mi super nie przeszkadza”.
Pokazuje mi to taką skróconą wersje dotarcia do miejsca decyzji, która będzie definiowała to miejsce, do którego zmierzamy.
Brak decyzji mimo wszystko też jest decyzją świadomego pozostania w miejscu bez rozwiązań.
Osobiście mnie to miejsce już bardzo dusi, bo poznałam rozwiązanie, aby być w innym miejscu. Myślę, że nie tylko zostałam Jego fanem, ale też dużym dzieckiem. Każde przekleństwo zostało przemienione w błogosławieństwo w moim życiu i szuflada z lekami już nie definiuje mojego samopoczucia.
Soł: Zmierzaj w dobrym Kierunku! Pamiętając…
„„Kierunek jest znacznie ważniejszy niż prędkość. Wielu ludzi pędzi donikąd!”.